„Piekło Kobiet” w Krakowie. Policja interweniowała podczas manifestacji. Zatrzymano rzucającego race, posypały się mandaty
Podczas poniedziałkowej (26 października) manifestacji w Krakowie w reakcji na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji policjanci zatrzymali 23-latka, który rzucił dwie race w funkcjonariuszy. W ciągu trzech dni protestów, od piątku do niedzieli, policjanci wylegitymowali ponad 200 osób, a 32 zostały ukarane mandatem. W poniedziałek zamieszanie na ulicach było tak duże, że funkcjonariusze skupili się na zapewnieniu bezpieczeństwa mieszkańcom.
Niestety nie każdy potrafi pokojowo protestować. 23-latek rzucił w stronę policjanta drogówki zabezpieczającego manifestację kolejno dwie odpalone race. Na szczęście policjant się uchylił. Przy zatrzymanym znaleziono pałkę teleskopową, gaz pieprzowy, racę – informuje mł. insp. Sebastian Gleń z małopolskiej Policji. – Sprawca napaści na policjanta spędził noc w pomieszczeniach dla zatrzymanych, a jego akcesoria, z którymi się wybrał na protest zabezpieczono – dodaje.
Do ataku na policjanta doszło podczas akcji protestacyjnej w rejonie Domu Handlowego „Jubilat”. Jak relacjonują krakowscy policjanci to był jedyny taki incydent, który wymusił zdecydowaną interwencję.
W poniedziałek protesty polegały na przemarszach (wzięło w nich udział ok. 5 tys. osób) oraz przejazdach samochodowych. Z czterech punktów miasta ( spod centrum handlowego M1, Castoramy Bronowice, z Tesco Kapelanka i spod centrum handlowego Kaufland w Prokocimiu) – według wyliczeń Policji – na ulice wyjechało ok. 1100 aut, które jeździły po krakowskich drogach i blokowały ruch. Do tego trzeba jednak jeszcze doliczyć samochody, które dołączały się do protestu na poszczególnych trasach. W takiej formie manifestacji brali też udział rowerzyści, a nawet osoby na hulajnogach.
W sumie poniedziałkowe manifestacje zabezpieczało 330 funkcjonariuszy, którzy skupiali się na tym, by zostało zapewnione bezpieczeństwo – nie dochodziło do kolizji, wypadków drogowych, ale też przestępstw. Trzeba było zabezpieczyć ruch na drogach, ale też dbać o to, by nie dochodziło do aktów agresji, starć na ulicach osób o antagonistycznych poglądach i aktów wandalizmu – wyjaśnia mł. insp. Sebastian Gleń.
Przyznaje, że zgromadzenia na ulicach Krakowa organizowane w ostatnich dniach były w świetle prawa nielegalne – nie zostały uprzednio zgłoszone (zgromadzenia spontaniczne są obecnie zabronione) a liczba uczestników zgromadzeń publicznych przekraczała dozwoloną liczbę.
Przypomnijmy, że od 17 października br. Kraków znajduje się w strefie czerwonej, co jest związane z wprowadzeniem dodatkowych obostrzeń sanitarnych. Jedno z nich dotyczy między innymi zgromadzeń, w których po prawidłowym zgłoszeniu może uczestniczyć do 5 osób, a jego uczestnicy powinni utrzymywać dystans 1,5 m od siebie oraz zakrywać usta i nos.
– W przypadkach kiedy mamy do czynienia z kilkutysięczną, nielegalną manifestacją policjanci nie mają fizycznej możliwości karania za wykroczenie. Funkcjonariusze muszą skupić się na bezpieczeństwie ludzi – wyjaśnia mł. insp. Sebastian Gleń. – Nie było też możliwości ściągnięcia posiłków, bowiem protesty odbywały się w miastach całej Polsce i tam też potrzebni byli funkcjonariusze. Trzeba też pamiętać, że oprócz protestów policjanci na co dzień muszą podejmować interwencje domowe, których jest setki, zwalczać przestępczość, a także w obecnej sytuacji epidemiologicznej sprawdzać czy osoby, którym została wyznaczona kwarantanna domowa stosują się do tego polecenia – dodaje.
Podczas manifestacji funkcjonariusze za pomocą urządzeń nagłaśniających podawali komunikaty wzywające do zachowania zgodnego z prawem. Przypominali w nich o zasadach dotyczących zgromadzeń oraz wydawali polecenia rozejścia się uczestników protestu.
W piątek w manifestacji w Krakowie wzięło udział ponad 5 tys. osób, w sobotę – ok. 2 tys., a w niedzielę – ok. 10 tys. „Mimo tłumu jaki towarzyszył manifestacjom, protesty przebiegły bez poważniejszych zakłóceń ładu i porządku, a uczestniczy w większości posiadali maseczki i starali się zachować dystans” – informuje małopolska Policja.
źródło: dziennikpolski24.pl